poniedziałek, 15 czerwca 2009

W dzieciństwie chciałam zostać żoną rabina…

A jeśli nie rabina, to przynajmniej pobożnego Żyda. Nie pytajcie, czemu, bo nie wiem. Być może jakąś rolę odegrała tu tęsknota jedynaczki za wielopokoleniową, rozległą rodziną? Może spodobał mi się zobaczony gdzieś obrzęd szabasu? A może to po prostu kwestia urody chłopców z Izraela. Nie wiem. W każdym razie, w miarę upływu lat i napływu wiedzy to marzenie odeszło w cień (bo jaki pobożny żyd ożeni się z chrześcijanką?), aby powrócić z całą mocą w ostatni weekend.

Otóż sobotę i niedzielę spędziłam u Ojca na działce. Ponieważ od kilkunastu lat nie mam telewizora (i nie zanosi się na zmianę), wizyty w domach któregoś z Rodziców to dla mnie okazja do podedukowania się w tym, co oglądają Polacy. A jednocześnie – bo tak się składa, że oboje mają tylko jedynkę, dwójkę i Polsat – do sprawdzenia, jak wydawane są pieniądze z moich podatków. Na misję mediów publicznych, rzecz jasna.

Trafiłam akurat na festiwal w Opolu. Ci, którzy widzieli, wiedzą, o co mi chodzi. Ci, którzy wybrali w sobotni wieczór inne rozrywki, niech się cieszą.

Zobaczyłam popis złego smaku (różowo-fioletowo-neonowy wystrój estrady), obciach (nieźli aktorzy chałturzyli tak, jakby na szali – obok ich zawodowej klasy – zawisł los cierpiącej głód rodziny) i ściemę (raper Tede jako symbol nonkonformizmu; ciekawe, czy Paktofonika wystąpiłaby w Opolu?). Oprócz tego jednak pewien występ poważnie mnie zaniepokoił. Otóż, kiedy na scenę weszli aktorzy z „Rancza”, rzucili kilkoma żartami, z których jeden brzmiał:

„Ci, którzy dobrze się bawią, niech podniosą prawą rękę. Ci, którzy źle się bawią, niech podniosą lewą rękę. A obie ręce niech podniosą Chińczycy, którzy wybudują nam autostrady”...

... i wywołał wśród publiczności dziką radość.

Zakładam z dobrej woli, że występujący nie chcieli przywołać obrazu Chińczyka przed plutonem egzekucyjnym – to byłoby zbyt makabryczne i chyba kwalifikowałoby się do postępowania karnego. Ale nadal nie rozumiem, dlaczego podstawą żartu stał się fakt bycia Chińczykiem – i dlaczego wywołał takie salwy śmiechu. Nawiasem mówiąc, nie pojmuję również, co śmiesznego w fachu budowniczego dróg. W kraju, w którym nadal mamy tylko wyroby autostradopodobne (określenie z dzisiejszej GW), tego typu umiejętności stanowią raczej powód do chwały.

Ale to nie koniec „misji” TVP. W niedzielę obudziłam się dość późno, ale na tyle wcześnie, by obejrzeć z Ojcem – zapalonym podróżnikiem – program Wojciecha Cejrowskiego. Dla wyjaśnienia – chodziło nam tylko o widoki azjatyckiego kraju, bo ani Ojciec, ani ja Cejrowskiego nie lubimy. Dziennikarz występuje bowiem w swoich programach z pozycji „białego człowieka”, przybysza z kultury wyższej (Sylwia, o ile się orientuję, pojęcie „wyższej” i „niższej” kultury dawno wyleciało z antropologii?), co akcentuje w sposób dość wyraźny. Jednym z jego obrzydliwszych zwyczajów jest przywoływanie tubylców przed kamerę kiwaniem ręki.

Taki gest – służący niegdyś do wołania służby – jest dziś na tyle niekulturalny, że przykładowo gość, który użyje go w restauracji do poproszenia kelnera, powinien liczyć się raczej z wylaniem zupy na spodnie niż z realizacją zamówienia. Nie mówiąc o tym, że sam wystawi świadectwo własnego braku kultury.

Cejrowskiemu to nie przeszkadza. Nie przeszkadza mu również wygłaszanie w mediach antysemickich i homofobicznych komentarzy. Mnie natomiast przeszkadza i to bardzo. Bo po pierwsze, dziennikarz robi to za moje podatki. A po drugie – bo to jest złe. Nie „w złym guście”, ale zwyczajnie złe. Nic dziwnego, że dzieci i dorośli, wychowane na podróżniku Cejrowskiem, śmieją się potem z tego, że ktoś jest Chińczykiem.

Jak to się ma do małżeństwa z Żydem? Ano, w ostatnich Wysokich Obcasach przeczytałam niezły wywiad z Diną Stambler, żoną warszawskiego rabina grupy Chabad Lubawicz. Na pytanie o telewizor w domu, bohaterka odpowiedziała:

„- Oglądamy tylko DVD. Jossi [syn] ogląda bajki – wcześniej ja na nie patrzę – czasem rodzina przysyła mi filmy z uroczystości domowych.
- Ale dlaczego? Przecież nie wszystkie filmy są niewłaściwe.
- Nie sądzę, żeby były jakieś właściwe filmy”.

Żoną pobożnego Żyda pewnie nie zostanę. Zapewne nie będę też mogła posłać ewentualnych dzieci do prowadzonego przez Dinę Stambler przedszkola. A szkoda. Cieszyłabym się bowiem, gdyby małe – zamiast edukować się przy TVP – mogły spędzać czas śpiewając chasydzkie piosenki ku chwale Jahwe, który stworzył i kocha wszystkie narody.

5 komentarzy:

Sylwia Willcox pisze...

Ja tez chcialam zostac zona rabina, albo pastora! Jako alternatywe pozostawialam sobie klasztor i zaszycie sie we wspolnocie "mi podobnych".
A "zart" o "chinczykach" budujacych autostrady opowiadany w polskiej telewizji publicznej to zenujace odwolywanie sie do niestety obecnych i kuturowo kultywowanych tzw utajonych uprzedzen. Straszne, ze ktos pomyslal, ze to takie "fajowe", straszne, ze to moze smieszyc, straszne,ze ktos moze brac to na serio (jak Cejrowski).
Ale uprzedzenia z drugiej strony nie zawsze sa nasza "wina", sa takze "wynikiem" tego gdzie zyjemy, z kim zyjemy, co ogladamy w telewizorze, co mowia nauczyciele w szkole itd... A wynik mozna sobie sprawdzic w tescie utajonych skojarzen - to co myslimy swiadomie, nie zawsze jest zgodne z "wbudowana" podswiadoma siatka przekonan...
https://implicit.harvard.edu/implicit/

Lemurka pisze...

Aż się ciesze, że sobotni wieczór spędziłam inaczej.
a za Cejrowskiego to mi zwyczajnie wstyd, choć chyba powinno mi być wstyd za tych którzy go lansują.
Ja nie chciałam być żoną rabina ale księdza - byłam bardzo zawiedziona, kiedy okazało się, że to niemożliwe i jeszcze bardziej zawiedziona, kiedy dowiedziałam się, że nie do końca...

Małgorzata Olszewska pisze...

"byłam bardzo zawiedziona, kiedy okazało się, że to niemożliwe i jeszcze bardziej zawiedziona, kiedy dowiedziałam się, że nie do końca..."

To świetne;-)

Sylwia, zastanawiam się nad tym, co napisałaś i robię sukcesywnie testy - znakomite. Na razie wyszło mi, że preferuję szczupłych względem otyłych. Ale wiesz... spodziewałam się tego. Mam świadomość, że nieraz myślę uprzedzeniami, nawet zdarza mi się pomyśleć jak mała rasistka - omalże bezwolnie. Może to wynika z kultury, w jakiej się żyje, a która promuje określone "wartości" (biała skóra, szczupłość itp.).

Tyle że ja mam świadomość swoich uprzedzeń i staram się je zwalczać. I myślę, że to jedyna droga, żeby dzieci/wnuki już takich uprzedzeń nie miały. Natomiast TVP robi coś zupełnie przeciwnego i o to mam pretensje. Zamiast uważać - podtrzymuje stereotypy i jeszcze żeruje na nich głupawymi żartami.

Małgorzata Olszewska pisze...

A swoją drogą - ciekawe skąd taki pociąg dziewczyn do "funkcjonariuszy kultu", jak to moi znajomi mówią (za Lejzorkiem Rojtszwańcem)? :-)))

Sylwia Willcox pisze...

Mi tez wyszlo, ze mam preferencje w kierunku szczuplych. Ale zaskoczylo mnie, ze preferuje ciemnoskorych niz ludzi o jasnej karnacji oraz starszych nad mlodszymi - tegom sie nie spodziewala...Mysterious brain!