Posprzątałam mieszkanie, zrobiłam wielkie pranie pralkowe i od dawna odkładane pranie ręczne. Uprałam nawet gruby zimowy sweter, który wody nie widział od miesięcy - wstyd się przyznać, ale jego pranie jest naprawdę trudne, a sweter - z prawdziwej wełny, więc odrobina brudu mu nie szkodzi. Poza tym umyłam piecyk i zlew w kuchni (ten ostatni zalałam też domestosem), uprzątnęłam zalegające na stole papiery i chyba tylko mróz sprawił, że nie myłam okna. Za to zmywanie kubków i garnków robię na bieżąco.
Powód? Bardzo prosty. Mam napisać bardzo duży tekst. A chyba każdy, kto kiedykolwiek miał napisać bardzo duży tekst, wie, że w takiej sytuacji nie ma pilniejszej sprawy niż gruntowne domowe porządki!
Moi Mili
7 lat temu
5 komentarzy:
Rany, Margo! Dwa tygodnie temu w związku z przeprowadzką przewróciłem do góry nogami mieszkanie, w którym żyło sześć osób, na myśl o gruntownych porządkach mam gęsią skórkę. Powodzenia z Bardzo Dużym Tekstem, trzymam kciuki.
To się nazywa syndrom pracy magisterskiej- hahaha! ja kiedy miałam pisać pracę wypastowałam nawet podłogi! (nigdy tego nie robię - ale czego to się nie robi,żeby się do roboty nie wziąć)
:) to chyba tak jak z nauką.. :P kiedy trzeba się uczyć, to trzeba pilniej posprzątać... pomyć... wyprać... itp :) prawda?
Oj, prawda, prawda... ;-)
a posprzątałaś już szufladę ze sztućcami? Ułożyłaś widelce "na łyżeczkę"? Dopiero jak to zrobisz osiągniesz prawdzie dno. JA CI TO MÓWIĘ
Prześlij komentarz