środa, 23 czerwca 2010

Swój głos, swoja okładka

Przeczytałam dziś na stronie wydawnictwa zapowiedź książki, której jestem (wespół zespół) autorką. Głupie uczucie. Przypomina ten moment, kiedy po raz pierwszy słyszy się swój głos z magnetofonu (to wersja dla ludzi starej daty – dla młodszych: MP3). Zazwyczaj wtedy z zażenowanym chichotem wyłącza się kasetę – i ja też natychmiast zamknęłam stronę, nie czytając nawet, co napisali pod zdjęciem okładki.

Ale przyzwyczaję się. Tak jak przyzwyczaiłam się do swoich nagrań. Teraz już nie przewijam pytań, kiedy odsłuchuję wywiady. Więcej – zaczęło mi się podobać brzmienie własnego głosu, a i wypowiadane słowa wydają się takie jakieś sensowne. Może zwyczajnie trzeba było czasu? Obiecuję, że z książkami też tak będzie!

Brak komentarzy: