Mały przyczynek do badań psychologicznych nad żeńskim modelem samotnego picia alkoholu.
Wczoraj smażyłam na obiad racuchy. Było tego sporo, więc nie dojadłam i kawałek racucha zostawiłam na stole. Potem wyszłam, pojechałam rowerem na Kazimierz oddać korektę i do kościoła. Po powrocie byłam tak głodna, że rzuciłam się na leżący na talerzu kawałek placka.
A potem rozejrzałam się po kuchni. Latała po niej obrzydliwa, wielka czarna mucha. Taka co siada na śmieciach i nie tylko. Uruchomił mi się szybki proces myślowy: "mucha siada na śmieciach (i nie tylko) - mucha lata po kuchni - w kuchni na wierzchu leżał kawałek słodkiego racucha - mucha na pewno na tym siadła - a ja to zjadłam".
Więc w konsekwencji otworzyłam szafkę, gdzie jest zadekowana "weselna wódka", odkręciłam butelkę i, bez zbędnych ceregieli, chlapnęłam słuszną banię - dla odkażenia...
Moi Mili
7 lat temu
6 komentarzy:
Sprawdza się stare przysłowie :
"Kto pije i pali ten nie ma robali"
:)
Ano tak, stare prawdy nie przemijają...;)
Hm. Jestem pewna, ze w mojej kuchni tez dzis latala jakas mucha ;)))
Ja myślę, że w każdej sytuacji jakaś mucha się znajdzie... ;-))
Mucha to robak w sensie metaforycznym więc zalałaś normalnie robaka. Ale w sumie to jakiś wniosek? Że co niby? Potrzebujemy jakiegoś racjonalnego powodu, pretekstu żeby, walnąć banię? Oczywiście, racjonalnego w sensie logiki kobiecej....
E tam, potrzebujemy... Rozbawił mnie sam tok myślenia. A swoją drogą to niezła wymówka - że jakaś mucha zawsze się znajdzie. Niechby i metaforyczna.
Prześlij komentarz