Nie sposób na początku sierpnia nie wspomnieć o rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego - zwłaszcza gdy chodzę po stolicy, gdzie obchody trwają niemal dwa tygodnie, a mieszkańcy tłumnie i z zaangażowaniem w nich uczestniczą.
Kiedy sama byłam w wieku powstańców, miałam zwyczaj co roku, na początku sierpnia, czytać "Ziele na kraterze" Wańkowicza, z pięknymi opisami młodych ludzi walczących za Warszawę, w tym Krysi, córki pisarza. Kiedy lata później odwiedziłam Muzeum Powstania Warszawskiego, ze wzruszeniem odkryłam na "ścianie pamięci" zdjęcie Krysi Wańkowiczówny.
Znałam też na pamięć powstańcze piosenki w rodzaju "Sanitariuszki Małgorzatki" czy "Marszu Mokotowa". Potrafiłam ze sporą dokładnością odtworzyć trasy kanałów w Śródmieściu i dość dobrze kojarzyłam powstańcze realia. Wiedziałam, co to "krowa" i czym było Radio Błyskawica. I oczywiście nie miałam najmniejszych wątpliwości, że "warto było" i że "też bym poszła".
Te wątpliwości pojawiły się z wiekiem, gdy nabrałam poważniejszej wiedzy historycznej. Równolegle z tym słowa "Sanitariuszki..." uleciały z mojej pamięci. Choć co roku staję na baczność 1 sierpnia o g. 17, to teraz raczej z szacunkiem i smutkiem niż z patriotycznym uniesieniem. I - jak Marcin Wojciechowski, autor felietonu z sobotniej "Wyborczej" - myślę, że lepiej się dzieje, kiedy mogę wyrażać patriotyzm w takich formach jak działalność społeczna czy płacenie podatków.
Oglądałam wczoraj retransmisję koncertu "Gajcy", w którym wystąpiły takie tuzy jak Dezerter czy Lech Janerka. Prowadząca, Agnieszka Szydłowska, nawiązała do słów uczestniczki powstania, oceniającej po latach: "warto było". - To chyba ucina dyskusje na temat tego, czy Powstanie było potrzebne - powiedziała Szydłowska.
Dla mnie nie ucina. Nadal nie mam odpowiedzi i myślę, że tej odpowiedzi nie będzie. Cieszy mnie jednak, że "patronem" tegorocznych obchodów jest Tadeusz Gajcy. Że na dziedzińcu Muzeum Powstania śpiewa się już nie "Sanitariuszkę Małgorzatkę" czy inne proste piosenki, które kiedyś zwyczajnie dodawały sił i pocieszały, a dziś kreują nieco komiksowy obraz Powstania jako "chryi z Niemcami". Dobrze, ze teraz sięgamy po Gajcego, który przekazał prawdziwszy, pesymistyczny i wcale niejednoznaczny obraz żołnierzy umierającej Warszawy.
Moi Mili
7 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz